Sernik śniadaniowy
Sernik z budyniem pojawia się u mnie... już po raz trzeci. Na dobrą sprawę zmieniłam w nim niewiele i pewnie bym nie tworzyła nowego postu, gdyby nie fakt, że pierwszy raz w życiu... w mej kulinarnej przygodzie... SERNIK WYSZEDŁ GŁADKI JAK BLAT (ach, musiałam to wykrzyczeć).
Opadł tradycyjnie, ale z klasą! :) Tak więc to taki wpis "ku pamięci", choć oczywiście mam nadzieję, że będzie takich więcej :)
Paradoksalnie budyń, który miał zakrywać nierówności sernika i wypełnić tworzące się w nim zagłębienie... po prostu rozlał się po równiutkiej powierzchni, spływając na boki. Ale co tam, efekt też nie najgorszy :)
A o samym serniku - to moja żelazna pozycja w cotygodniowym menu, tak zwany sernik śniadaniowy. Robię go zwykle w niedzielę i do czwartku mam z głowy przygotowywanie śniadań. Może nie jest najbardziej kremowy na świecie (nie ma w nim tłuszczu), ale jest delikatny i naprawdę smaczny! Dodatkową zaletą jest fakt, że mimo ciągłego nim objadania nie grożą wahania wagi (a przynajmniej nie w górę :)).
Składniki:
- 1 kg sera na sernik (ostatnio kupuję Emilki 0,9% tłuszczu, ale jest też chyba wersja pełnotłusta)
- 1/2 szklanki mleka (do masy serowej)
- 1 1/2 szklanki mleka (do budyniu)
- 5 jajek
- 2 budynie na 3/4 l mleka (1 do sernika - waniliowy, 1 na wierzch - czekoladowy)
- 2 płaskie łyki kaszy manny
- 2 łyżki słodzika naturalnego (bądź innego cukru, wedle upodobań)
- parę kropel aromatu waniliowego
- garść lub dwie pokrojonych orzechów
Białka oddzielić od żółtek. Żółtka i pozostałe składniki zmiksować. Ubić białka, dodać do masy i delikatnie wymieszać. Masę wlać do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Piec 45-60 minut w 180 stopniach.
Po ostudzeniu, we wgłębienie sernika (hehe jeśli powstanie) wylać lekko przestudzony budyń (przygotowany według przepisu na opakowaniu).
Wierzch posypać orzechami i całość wsadzić do lodówki.
Przygotowując sernik testowałam mikser z misą obrotową marki First Austria.
Może to przypadek, że pierwszy raz nie opadł, a może po prostu pierwszy raz masa serowa była tak dobrze zmiksowana... dowiem się za tydzień przy kolejnym pieczeniu :)
Tak czy siak, sprzęt miesza, uciera i ubija całkiem zgrabnie - chwalę sobie.
Nigdy nie miałam takiego miksera i pewnie nadal dawałabym sobie bez niego radę w kuchni, ale muszę przyznać, że szczególnie przy długim ucieraniu okazał się naprawdę nieoceniony!